Czy Wam też zdarza się, że jedziecie w jakieś miejsce, do którego od dawna planowaliście się wybrać, ale gdy już tam dotrzecie okazuje się że główna atrakcja wcale nie jest taka wspaniała jak Wam się wydawało?
Mnie spotkało to w Zamku Książ, do którego wybrałam się niestety w najgorszym możliwym terminie, czyli podczas majówki. O zgrozo, byłam zupełnie nieświadoma faktu, że właśnie w tym terminie organizowane jest tam “Święto Kwiatów”. To co zobaczyłam na miejscu przeraziło mnie. Zamek tonął, ale nie w kwiatach, tylko w tandecie sprzedawanej na jego korytarzach i w salach. Można tam było kupić zarówno sztuczną i srebrną biżuterię, gliniane figurki, torebki filcowe, jak i upiorne świeczki, a nawet wino i sadzonki roślin. W każdej sali, gdzie prezentowano florystyczne prace stały wielkie “potykacze”, by nikt ze zwiedzających nie przegapił informacji, która firma jest ich autorem. Szczerze? Brakowało jedynie piwa z kija i grilla czynnego w piwnicy oraz disco polo puszczanego z głośników. Chociaż nie powinnam narzekać, bo właśnie ten rodzaj muzyki dominował pod zamkiem, gdzie rozstawiły się stoiska z goframi, bigosem, kubkami z papieżem, a nawet ze stanikami i majtkami!
Rozumiem, że potrzebne są pieniądze na renowacje kolejnych komnat Zamku Książ, ale nie rozumiem jak w imię ich zdobywania można pozwalać na taką tandetę. Gdzie tu poczucie estetyki i dobrego smaku? Gdzie poszanowanie tradycji?
Nie taki zamek chcę oglądać i pamiętać, dlatego nie pokażę Wam zdjęć, które tam zrobiłam obserwując z niesmakiem, że większości turystów ten cały jarmark całkiem odpowiada. Pokażę za to kilka ujęć jedynej perełki z tego miejsca.
W kilku niedużych salach zorganizowano wystawę ceramiki Henryka Luli pod tytułem “Forma, kolor, materia” Zachwyciły mnie te prace, ich faktura, surowość niektórych z nich i gładkość innych. Sposób prezentacji prac był na tyle udany, że można było je spokojnie obejrzeć z wielu stron i sfotografować. Jeśli będziecie w okolicach Książa możecie odwiedzić wystawę do 12 czerwca.
