Po raz kolejny odwiedziłam Międzynarodowy Festiwal Designu w Berlinie, który odbył się w dniach 2-5 czerwca. Tak jak w poprzednich latach miejscem ekspozycji, targów i warsztatów była elektrownia na styku dzielnic Friedrichshain i Kreuzberg.
Tutaj pojawia się jedna z podstawowych różnic pomiędzy tego typu wydarzeniami w Polsce i tą w Berlinie. W stolicy Niemiec nikt nie przyjeżdża na takie imprezy samochodem. Rower albo komunikacja miejska to główne środki transportu.
Elektrownia sprawdza się całkiem nieźle jako przestrzeń ekspozycyjna, chociaż po raz kolejny brakowało mi tam dobrego oświetlenia. Z tego powodu nie byłam w stanie dokładnie obejrzeć prezentowanych obiektów. Poniższy mebel był elementem “New Talents Competition”, w konkursie w którym wzięło udział ponad 5000 projektów, ale wybrano do pokazania jedynie 25. Komodę stworzyło Studio Juno Jeon z Holandii. Jej unikatowość polega na zastosowaniu drewnianej, kolorowej łuski, która zmienia ustawienie wraz ze zmianą położenia panelu frontowego.
Inne obiekty pokazywane w ramach konkursu, które mi się spodobały to lampy Centric z pracowni Orsi Orban z Berlina.
Zainteresowały mnie także ubrania, które są tkane z jednego kawałka, co sprawia, że nie ma żadnych resztek, które trzeba zutylizować. Może jeszcze nie wyglądają pięknie, może nie są doskonałej jakości, ale widzę w tym przyszłość.
Niestety targi mnie rozczarowały. W ubiegłorocznej edycji, ku mojemu zaskoczeniu, około 50% wystawców stanowili Polacy. Spodziewałam się, że także w tym roku spotkam przynajmniej kilka polskich marek. Niestety nie tylko nie było naszych wystawców, ale także inni nie dopisali. W hali hulał wiatr…
Jedynie zabawne, drewniane EGGX marki Fugoto z Czech przyciągnęły moją uwagę.
W ramach “Berlin Design Expo” czyli wystawy prac stworzonych w berlińskich pracowniach, zaprezentowały się między innymi kolorowy MYK.
oraz lampy sery, arbuzy i melony od Eitan Rieger.design
W dziale “Showroom” pokazano alternatywę dla edisonowskich żarówek czyli Led Buster Bulb marki “Buster + Punch” z Londynu
a także fotele i krzesła Janusza Różańskiego Edmunda Homy przez założoną w Poznaniu, ale mającą swój showroom w Berlinie firmę Politura. Piękne!
W części warsztatowej i wykładowej niestety wiało nudą i nie było nimi zainteresowania.
Podsumowując, oczekiwałam o wiele więcej. Czy było różnorodnie? Tak. Czy było inspirująco? Nie Czy warto było zapłacić 12 euro za wejście? Mam mieszane uczucia…