Jestem wielką miłośniczką wszelkich targów poświęconych designowi, a największą irytację wzbudza we mnie sytuacja, gdy zanurzając się w odmętach internetu nagle odkrywam informację, że coś mi umknęło. Aby do tego nie dopuścić śledzę dziesiątki różnych stron i wszystkie nadchodzące wydarzenia wpisuję do kalendarza.
Tak samo było z “Niech żyje papier”, wydarzeniem które odbyło się w kwietniu w Muzeum Etnograficznym w Warszawie. Długo na nie czekałam i byłam ich bardzo ciekawa. Oprócz targów książek niewiele jest imprez poświęconych temu materiałowi. O drugim wydarzeniu tego samego typu- WAW.DESIGN papier&światło w Znajomi Znajomych dowiedziałam się właściwie w ostatniej chwili.
Obie imprezy łączy temat czyli skupienie na papierze i tym, co można z niego otrzymać. Dzieli wielkość imprezy, bo na “Niech żyje papier” było 50 stoisk, wykłady i pokaz filmu oraz koncert, a w Znajomi Znajomych jedynie kilkunastu wystawców. Ale wiecie co? Zdecydowanie bardziej podobało mi się na WAW.DESIGN. Powód jest bardzo prosty. Nie lubię ścisku, nie lubię co chwilę dostawać z łokcia i bardzo mnie drażni, gdy ktoś mi sapie w kark, bo zatrzymałam się przy jakimś stoisku. Uwielbiam różnorodność i bywa, że z tego typu imprez wychodzę rozczarowana prezentowanym tam asortymentem. Tym razem jednak uważam, że zmniejszenie liczby wystawców na “Niech żyje papier” albo przeniesienie do obszerniejszego wnętrza zdecydowanie podziałałoby na korzyść. Odwiedzający mieliby szansę na spokojne obejrzenie przedmiotów, porozmawianie z twórcami i na zrobienie zdjęć, bez obawy że za chwilę ktoś zniecierpliwiony dwu sekundowym oczekiwaniem na przejście wejdzie w kadr.
Dlatego jedyne zdjęcia jakiem mam są pełne ludzi:
W Znajomi Znajomych był czas i możliwość dokładnego przyjrzenia się dziełom artystów i chociaż oferta była znacznie skromniejsza, to bardzo miło wspominam to wydarzenie. Samo wnętrze kawiarni jest bardzo fotogeniczne.
Już zacieram ręce na myśl o zbliżających się Targach Designu Wzory i Targach Rzeczy Ładnych.