W naszym domu
Ostatnio na blogu głównie pojawiały się wpisy o wydarzeniach związanych z targami i prezentacjami designu w Polsce i za granicą. Dla tych z Was, którzy są tą tematyką zmęczeni, (są tu tacy?) powracam do tematu, którego dawno na blogu nie było, czyli do naszego prywatnego domu. A tym, którzy chcieliby się dowiedzieć gdzie znowu ostatnio mnie poniosło obiecuję, że post wkrótce się pojawi, bo materiał zdjęciowy już jest.
Czego u nas nie ma
Jednak dziś nie chcę Wam pokazywać tego, co nowego pojawiło się w naszym domu. Dziś chcę Wam napisać, czego u nas w domu nie znajdziecie.
-
Firanki
Pewien znajomy oprowadzając nas po Chicago zapytał, czy wiemy po czym można odróżnić mieszkanie, w którym mieszkają Polacy od mieszkań należących do osób innych narodowości. Okazuje się, że po firankach w oknie. Faktycznie coś w tym jest. Jako naród lubimy się zasłaniać. Nawet wtedy, gdy od sąsiada dzieli nas taka odległość, że o podglądaniu nie byłoby mowy. A my mieszkamy w bloku i firanek nie mamy i mieć nie chcemy. Powodów jest wiele. Firanki wymagają regularnego prania i żmudnego prasowania. Są zmorą dla posiadaczy kotów. Nasza kocica nie uprawia wspinaczki po firankach, ale lubi obserwować świat z parapetu, a firanki bardzo by jej w tym przeszkadzały. Przede wszystkim jednak firanki zmniejszają optycznie mieszkanie i w znacznym stopniu blokują dostęp światła słonecznego. Uważamy, że w naszym klimacie jasnych dni jest tak niewiele, że ten zwyczaj zasłaniania mieszkań jest wręcz niezrozumiały. Jeśli potrzebujemy zasłonić okna, np. na noc, spuszczamy rolety rzymskie.
-
Owcze skóry
Uwielbiamy styl skandynawski. Niestety częstym elementem takich wnętrz są naturalne, owcze skóry. Wystarczy popatrzeć na zdjęcia na skandynawskich blogach, Pinterest czy magazynach wnętrzarskich. Na co drugim zdjęciu przedstawiającym typowy salon czy jadalnię widać kudłate fragmenty martwych zwierząt. Tak, inaczej nie należy tego nazywać, bo ciepły, biały kożuszek brykał kiedyś po łące i nie przypuszczał, że jego życie zakończy się z powodu egoistycznej ludzkiej zachcianki. Jeśli ktoś poczuł się dotknięty tymi słowami to trudno. Takie mam zdanie i kropka.
-
Kolor na ścianach
Z rozmysłem zdecydowaliśmy, że nasze mieszkanie będzie urządzone wygodnie i minimalistycznie. Zmęczeni wieloma godzinami wpatrywania się w ekrany komputerów chcieliśmy stworzyć przestrzeń, w której nasze oczy będą odpoczywały. Dlatego dominuje u nas biel. Nie jest czysta, lecz złamana, co jest zdecydowanie przyjemniejsze dla oka. Mając takie tło możemy zastosować dowolne dodatki kolorystyczne i nie musimy się martwić, że nie będą pasowały. Dzięki bieli na ścianach i podłodze nasze mieszkanie wydaje się dużo większe i jaśniejsze. Oczywiście jest to także efekt braku elementów stale zasłaniających okna.
-
Pralka w łazience
To była jedna z lepszych decyzji. Zamiast w łazience, pralka zamieszkała w części garderoby. Dzięki temu łazienka stała się rodzajem salonu kąpielowego, ze sporą wolną przestrzenią. Nie muszę dodawać, że wiader, mopów i suszarki także nie trzymamy w łazience. Standardowego brodzika pod prysznicem także nie mamy. Odpływ jest zamontowany bezpośrednio w podłodze, w której zastosowano niewielki spadek, by woda dobrze spływała.
-
Telewizor
Pozbyliśmy się go już z poprzedniego mieszkania i projektując obecne byliśmy pewni, że tutaj także go nie będzie. Nie chcemy tracić czasu na oglądanie telewizji. Nasz czas wolny pożera joga, książki i… seriale na Netflixie. Tak, uwielbiamy seriale i oglądamy je chętnie, ale na dużym ekranie, a dokładniej na ścianie w salonie. Mamy dobry projektor zainstalowany na suficie z kablami wpuszczonymi w ścianę, co powoduje, że nic nie wystaje i nie przeszkadza. Oglądamy wieczorami, bez reklam i tylko to, co sami wybierzemy. Ale i tak ja osobiście wolę książki.
To, co istotne
Urządzając mieszkanie warto zastanowić się co można zrobić, by żyło nam się jak najwygodniej i by było naszą oazą spokoju. Wydaje się nam, że ten efekt został osiągnięty, co potwierdzają także osoby nas odwiedzające.
A czego nie ma w Waszych mieszkaniach?